piątek, 4 listopada 2011

Boeing

Ta nazwa ostatnio często jest wymieniana. Dużo się mówi o samolotach, pilotażu, incydentach na lotnisku, startach i lądowaniach
Ja latałam samolotem niewiele - z Warszawy do Zurichu, z Zurichu do Genewy i po miesiącu powrót już bezpośredni, z Genewy do Warszawy. W sumie to tylko kilka godzin. A i tak bałam się okropnie! Lubię poznawać nowości, jestem ciekawa świata. Lubię samoloty - tu odzywa się moja inżynierska dusza. Latać nie lubię!

Kilka lat temu mąż wrócił z pracy i oznajmił, że za dwa tygodnie udaje się w delegację. W sumie żadna dla nas nowość. Na Filipiny! Gdzie??? Każdy coś tam o Filipinach słyszał, ale żeby zaraz w delegację... Trzeba było rozpoznać temat, poszły w ruch mapy, internet. Filipiny leżą niewątpliwie daleko od Polski. Jakoś trzeba tam się dostać.


Janusz poleciał z Warszawy do Amsterdamu. A potem z Amsterdamu do Manili. Lot do Manili obsługiwały holenderskie linie lotnicze KLM. Kursuje tam samolot Boeing 777-200. Maszyna ta, to największy na świecie dwusilnikowy pasażerski samolot odrzutowy o zasięgu 14000 km. Zabiera na pokład 330 pasażerów. Lot z Amsterdamu do Manili trwa około 14 godzin. Postojów nie ma ;-)

Trudno mi sobie wyobrazić, jak czuje się pasażer takiego samolotu i na starcie, i pod koniec podróży. Ja za to dokładnie pamiętam, jak bardzo się denerwowałam i jak długo ciągnęły się te godziny, dopóki nie otrzymałam wiadomości, że szczęśliwie wylądowali...

Załadunek na Schiphol AMS


Miejsca punktowane - mniejsza o to, że blisko wyjścia; ważne, że dużo miejsca na nogi ;-)


Każdy ma monitorek przed nosem


Tyle godzin, trzeba trochę rozprostować nogi


Góry w Chinach


Góry w chmurach


Prędkość 990 km/godz; do celu już tylko 1392 km; wysokość prawie 11,5 km, no i chłodno ;-)


Cały lot za dnia


Już prawie u celu


Manila z lotu ptaka ;-)


I kiedyś trzeba wrócić...


Do domu daleko


Widoki piękne


Znowu górki w Chinach


Niestety, wysiąść się nie dało po drodze ;-)

6 komentarzy:

  1. Powaliły mnie te zdjęcia gór. Niesamowite wrażenia musiały być...nie wiem czy dałabym rade lecieć, z moim lękiem nawet na karuzele nie wchodzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pyszny lot, a widoki och i ach :-) Przyznam się, iż chociaż mało godzin mam spędzonych w powietrzu, to uwielbiam latać samolotem, i nic, a nic się nie boję, jedyne co czuję, to niepohamowaną radość z unoszenia się w przestworzach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewka, ja widziałam Alpy z samolotu. Wrażenia niezapomniane :-) Ale strach nie pozwalał cieszyć się w pełni widokami.

    Alusiu, tylko pozazdrościć. Bo widoki zapierają dech w piersi. Chociaż, uważam, że latanie jednak nie leży w naturze człowieka. A przynajmniej większości. Mój mąż bardzo dobrze wspomina te loty. Ale syn, który latał jakimiś mniejszymi samolotami (takimi ze śmigłami) mówi, że taki sposób przemieszczania się nie jest normalny. A on czuł się tak, jakby leciał siedząc na starej lodówce - tak trzęsło i hałasowało ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. :-) Również latałam takim małym, w którym trzęsło niemiłosiernie, ale trasa z Warszawy do Krakowa krótka oraz pełna różnorodnych atrakcji, nie zmęczyła za bardzo, a jak bezpiecznie było i jakie sławy też nim podróżowały. Trochę byłam zdziwiona niskim wzrostem wielkich sław, jakoś tak w telewizorze i na ekranie w kinie wyżsi się wydawali być :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię samoloty. Lotu boję się jak chyba każdy człowiek, bez histerii, z refleksją, że "coś" może się stać. Ale latanie to dla mnie koszmar z powodu choroby lokomocyjnej. Godzinny lot jakoś przeżywam, choć unikam jak mogę. Ale 14 godzin ??? To już wolę tej Manili czy Chin nie widzieć. Bo żaden aviomarin, zaklejanie pępka, imbir czy inne czary mary nie działają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Alusiu, mój syn też leciał z jakąś sławą. I tak samo, jak on była przestraszona ;-)

    Kasiu, współczuję choroby lokomocyjnej. Ja, na szczęście jej nie doświadczyłam. Ale i tak 14 godzin lotu, to ciut za długo ;-)

    OdpowiedzUsuń