Mimo wszystko wkroczyłyśmy do Krainy Deszczowców. Na głowie kaptur, na plecach plecak, jakże by inaczej. Na to pasek od aparatu. W ręku aparat ukryty w foliowej torbie z dziurą na końcówkę obiektywu. W kolejnej ręce psia smycz. Kilka razy się zaplątałam, ale nie żeby jakoś tak poważnie, by zostać w krzakach, na szczęście ;-)
Znam ten kawałek lasu, jak własną kieszeń. Ileż ja razy łaziłam tą trasą. Leśną drogą do tzw. punktu widokowego nad jeziorem Kośno. A z powrotem dróżką nad samym jeziorem. Deszczowce kryły się za drzewami, nie udało mi się zobaczyć żadnego. Jezioro było schowane we mgle, a las mokry, szary i wypełniony ciszą…
* * *
Dzisiaj jest Dzień Kredki. Świętujcie, rysujcie, kolorujcie :-)