Wiele, wiele lat temu spacerowałam tą ścieżką prawie codziennie. Znam tam każde drzewo, każdy krzaczek i wszystkie widoki. Ale przecież las się zmienia, zwłaszcza, że to rezerwat. Wiele drzew upadło, krzaki porosły, ścieżkę zagradzają roślinne przeszkody. Ale duch lasu ten sam, co zawsze. Lubię wracać nad Kośno...
* * *
Szary dzień bez słońca. Trzeba go jakoś osłodzić. Upiekłam
krajankę imbirowo-sezamową. Kandyzowany imbir zastąpiłam suszoną żurawiną. Nieźle wyszło ;-)
Przepiękne, wszystkie możliwe kolory, podziwiam kolejny raz.
OdpowiedzUsuńDeberek już w większych ilościach, to dobrze. Widzę że bobry też tam macie ?
Dlaczego tak daleko jesteś z tymi ciastkami ?!
Ela
przy takiej aurze na pewno można fantastycznie wypocząć, a jeszcze ta krajanka ... :D
OdpowiedzUsuńElu, postanowiłam promować Debiśkę ;-) Było dużo bobrzych śladów, ale stare one. Jak przyjadę, to coś razem upieczemy ;-)
OdpowiedzUsuńvarriora - pogoda do odpoczywania rzeczywiście wyborna, szkoda tylko, że słońca dziś nie było. A krajanka i gorąca, pachnąca herbata na deser po spacerze :-)
Cudowny plener, zazdroszczę, bo mi czasu na spacer nie starczyło już.
OdpowiedzUsuńA ciasto tak apetycznie wygląda, że aż mi ślinka pociekła... :)
Ewka, plener uroczy, a ciasto lekko ostre w smaku (imbir?), bardzo fajne wyszło :-)
OdpowiedzUsuńfantazja!
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie widoki.Widzę że i psiur ;))) i słodkości:))) całkiem jak u nas;)
Witaj tuv! Bardzo mi miło, że wpadłaś :-)
OdpowiedzUsuńTo w końcu masz psa czy bobra? ;-)
OdpowiedzUsuńmakro, no cóż... Mam psa, który kontemplował bobrzą działalność ;-)
OdpowiedzUsuńImbirowo-sezamową powiadasz? I z żurawiną?
OdpowiedzUsuńRozmarzyłam się :-)
Alusiu, dokładnie! Imbir daje ciepełko, sezam rozkosznie chrupie, żurawina wyrazista. Prosta robota, a efekt smakowity ;-)
OdpowiedzUsuń