piątek, 24 sierpnia 2012

Na pamiątkę

Bilans dnia dzisiejszego: 13 basenów, czyli 13 długości po 50 m każda. Dla jednych dużo, dla innych mało, dla mnie coraz więcej :-)

^  ^  ^

Podczas naszego pobytu na Litwie jedliśmy pomidory przygotowane w jakiś tajemniczy sposób. Może suszone, ale nie wyglądały, jak te, które kupowałam w sklepie, a smakowały po prostu fantastycznie. Znalazłam przepis na suszenie pomidorów, a kiedy już go wypróbuję, opiszę, jak smakowały.

Znalazłam również przepis na świetną przekąskę dla tych, którzy lubią sery pleśniowe. Oczywiście go uprościłam, bo ja leniwa w kuchni jestem. Po prostu najzwyklejszy serek typu camembert pokroiłam, włożyłam do słoika, nawkładałam tam również ziół, a przede wszystkim sporo bazylii (której uprawa pięknie mi obrodziła w skrzynce na parapecie zaokiennym), pokrojoną ostrą papryczkę, cebulę cukrową, pomidora. To wszystko zalałam oliwą z oliwek i postawiłam w ciemnym miejscu. Już na drugi dzień zajadaliśmy pyszne zamarynowane warzywka, a ser - palce lizać! Polecam!





*  *  *

Ostatniego dnia pobytu na Litwie zajechaliśmy nad kowieńskie morze, zajrzeliśmy do jacht klubu, a później na chwilkę zatrzymaliśmy się, żeby rzucić okiem na klasztor w Pożajściu. Nie mieliśmy w planie zwiedzania, bo brakowało czasu, a przed nami była jeszcze prawie 5-godzinna jazda do domu. I kiedy tak sobie szliśmy, żeby zajrzeć tylko przez bramę na dziedziniec, z przeciwnej strony nadeszła zakonnica z wiaderkiem jabłek w ręku. Zagadnęła nas, skąd jesteśmy, a kiedy usłyszała odpowiedź, że Polacy, wyraźnie się ożywiła. Powiedziała, że czeka na grupę pielgrzymów z Polski, którzy zapowiedzieli, że się spóźnią, więc ma chwilę wolnego czasu i pokaże nam, co ciekawsze zakątki zabytku. I tym sposobem zobaczyliśmy pięknie odrestaurowane wnętrza, wysłuchaliśmy ciekawych opowieści, a na koniec dostaliśmy pocztówkę z widokiem klasztoru i torbę jabłek ;-)  Bardzo to było sympatyczne spotkanie (teraz już wiem, że to była siostra Edyta z zakonu św. Kazimierza).
Zdjęć z wnętrza nie mam, bo wyczytałam przy kasie, że pozwolenie na fotografowanie kosztuje 50 litów (czyli ponad 50 PLN!), a nie chciałam bezczelnie wykorzystywać uprzejmości zakonnicy, bo przecież oprowadziła nas tylko za słowo "dziękujemy"...

Morze Kowieńskie, czyli zalew na Niemnie. Na półwyspie klasztor.
Zdjęcie nie moje
.


Klasztor w Pożajściu


Pamiątka

5 komentarzy:

  1. fajna przygoda i świetne niby - dziwaczne fotki. Leśniczy J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Litwa ze świetnej kuchni słynie - choć czasami lubi wpuszczać w maliny jak Wańkowicz ze swoimi kołdunami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo smacznie jedliśmy na Litwie, kołduny też, zapiekane z sosem grzybowym - pycha!

      Usuń
    2. Ale jak mówiłem rodowitym Litwinom o przepisach Wańkowicza to robili takie wielkie oczy...

      Usuń