Rano gdzieniegdzie przymrozek, a później wstające słońce zamieniło szron w krople wody...
niedziela, 30 marca 2014
sobota, 29 marca 2014
W sobotę
Rano pogrzebałam jeszcze w Lightroomie:
A potem posiedziałam w ogródku. Kuba spał, a ja czytałam. Pilcha lubię bardzo – jego język, humor, spojrzenie na świat. Lektura wykwintnie deserowa :-)
![]() |
Kwiecewskie gąski na szaro... |
A potem posiedziałam w ogródku. Kuba spał, a ja czytałam. Pilcha lubię bardzo – jego język, humor, spojrzenie na świat. Lektura wykwintnie deserowa :-)
[…] Ani w historiach liczb, ani w księgach cyfr, ani w wielotomowych rozprawach o czasie
nie jest dostatecznie wytłumaczone, dlaczego ziemski pobyt wpierw się wlecze, potem idzie,
potem się toczy, potem biegnie, przyspiesza, a na koniec leci, jakby go coś opętało;
człowiek ani za własnym wiekiem, ani za dniem dzisiejszym nie może nadążyć. […]
Jerzy Pilch, Dziennik, Wielka Litera, Warszawa 2012, s. 191
piątek, 28 marca 2014
Zachodni landszafcik
Szybki przedwieczorny wypad w plener – nad polder w Kwiecewie. Tysiące gęsi, mnóstwo innych ptaków wodnych – gwar, ruch i hałas. I zachodzące słońce...
środa, 26 marca 2014
sobota, 22 marca 2014
Wiosenny spacer
Wczoraj trafił mi się znienacka wolny od babciowania dzień. Pogoda była piękna – ciepło, lekki wiatr, słonecznie – grzech siedzieć w domu. Debiśka też domagała się spaceru. A ja miałam nadzieję, że w końcu trafię na przylaszczki, które od jakiegoś czasu są moją klątwą wiosenną, bo wszyscy już spotkali je w lesie, a ja nie!
I jeszcze kolejny wiosenny akcent – zaglądajcie: Klaara wysiaduje, będą małe puszczyki!
![]() |
Niespodziewany przystanek na drodze |
![]() |
Wycinka lasu pod obwodnicę Olsztyna |
![]() |
Spotkałam w końcu wiosenne akcenty – złoć żółta |
![]() |
Są, są i przylaszczki nareszcie! |
![]() |
Mech też poczuł wiosnę |
![]() |
I można by tak siedzieć godzinami... |
![]() |
Debiska inwentaryzuje łąkę |
![]() |
Nad głową lata bielik – król Lasu Warmińskiego |
![]() |
Szyszeczki |
![]() |
I znowu brzozy... |
* * *
I jeszcze kolejny wiosenny akcent – zaglądajcie: Klaara wysiaduje, będą małe puszczyki!
![]() |
Kamerka z gniazda puszczyków - Klaary i Klausa |
piątek, 21 marca 2014
piątek, 14 marca 2014
O muzycznym wernisażu
Miałam wielką tremę i obawy, jak to wszystko wypadnie. Wernisaż polega na tym, że odbywa się oficjalne powitanie, gratulacje i uściski rąk, a potem przybyli goście oglądają zdjęcia. Tak też było na początku i tu.
Potem już było inaczej niż zwykle. Zaproszono wszystkich gości do sali widowiskowej, gdzie miała się odbyć druga część spotkania, czyli prezentacja muzyki do zdjęć wybranych uczestników przeglądu. Każdy kompozytor miał do dyspozycji 30 minut – po 5 minut dla jednego z trzech fotografów, a resztę na prezentację swojej twórczości.
Byłam mile zaskoczona faktem, że podkład muzyczny do prezentacji zdjęć wykonywany był przez ich autorów na żywo. Najpierw wystąpił Adam "Mr Smok" Bórkowski, po nim Elżbieta i Andrzej "Andymian" Mierzyńscy – inspiratorzy całego przedsięwzięcia, a na końcu Robert Kanaan, który napisał muzykę do moich fotografii.
Robert Kanaan to kompozytor, muzyk, producent muzyczny, od 1995 związany z teatrem. Jeden z polskich twórców muzyki elektronicznej, world i etno. Swoją przygodę z muzyką zaczynał na początku lat 90. od reggae, szybko jednak zmienił profil. Skoncentrował się na pejzażowej muzyce elektronicznej. Wydał 4 płyty. Napisał muzykę do ponad 20 spektakli teatralnych, m.in.: 1997 r. Teatr Miejski w Gdyni – Bal u Salomona; 1997 Teatr Miejski w Gdyni – Sen Nocy Letniej; 2005 Teatr Animacji w Poznaniu – Siódme Niebo; 2006 Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. – Wyzwolenie; 2006 Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni –– Moscoviada; 2006 Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego – Manekin czyli Kochanek Hitlera; 2007 Teatr Lalki, Maski i Aktora Groteska w Krakowie – Być jak Pippi; 2007 Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. – Dziady. Zbliżenia; 2007 Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu – Kantata na cztery skrzydła; 2007 Teatr Polski w Warszawie – Bal u Salomona; 2007 Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. – Pokojówki, 2012 Teatr Studio w Berlinie –– Matka.
Siedziałam, jak na szpilkach, czekając na moje zdjęcia. A potem Robert Kanaan zabrał mnie w świat zaczarowany. Byłam oszołomiona, zachwycona i szczęśliwa, bo nawet się nie spodziewałam, że tak świetnie to wypadnie. Na deser dostałam jeszcze od "mojego" kompozytora płytę z zapisem pokazu, a potem jeszcze autograf na płycie "Gaja" z muzyką skomponowaną przez Pana Roberta. Uściskaliśmy się i podziękowaliśmy sobie wzajemnie za miłą współpracę :-)
Najbardziej byłam i dotąd jestem zszokowana i zachwycona faktem, że ja, totalna amatorka, spotkałam się przynajmniej na chwilę z uznanym kompozytorem-zawodowcem i prawdziwym Artystą. Dziękuję Mu bardzo za piękną muzykę i niezapomniane chwile.
Czasem, aby dodać sobie dobrej energii, odtwarzam ten pokaz na komputerze i na kilka minut trafiam do innego, zaczarowanego świata... Zapraszam!
Dla zainteresowanych jeszcze kilka linków: strona Roberta Kanaana (polecam posłuchać muzyki); relacja Elżbiety Mierzyńskiej; podsumowanie imprezy na stronie CEiIK; galeria na stronie Olsztyn24
![]() |
Goście przybywają |
![]() |
Laureaci |
![]() |
Moje fotografie na wystawie |
Potem już było inaczej niż zwykle. Zaproszono wszystkich gości do sali widowiskowej, gdzie miała się odbyć druga część spotkania, czyli prezentacja muzyki do zdjęć wybranych uczestników przeglądu. Każdy kompozytor miał do dyspozycji 30 minut – po 5 minut dla jednego z trzech fotografów, a resztę na prezentację swojej twórczości.
Byłam mile zaskoczona faktem, że podkład muzyczny do prezentacji zdjęć wykonywany był przez ich autorów na żywo. Najpierw wystąpił Adam "Mr Smok" Bórkowski, po nim Elżbieta i Andrzej "Andymian" Mierzyńscy – inspiratorzy całego przedsięwzięcia, a na końcu Robert Kanaan, który napisał muzykę do moich fotografii.
Robert Kanaan to kompozytor, muzyk, producent muzyczny, od 1995 związany z teatrem. Jeden z polskich twórców muzyki elektronicznej, world i etno. Swoją przygodę z muzyką zaczynał na początku lat 90. od reggae, szybko jednak zmienił profil. Skoncentrował się na pejzażowej muzyce elektronicznej. Wydał 4 płyty. Napisał muzykę do ponad 20 spektakli teatralnych, m.in.: 1997 r. Teatr Miejski w Gdyni – Bal u Salomona; 1997 Teatr Miejski w Gdyni – Sen Nocy Letniej; 2005 Teatr Animacji w Poznaniu – Siódme Niebo; 2006 Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. – Wyzwolenie; 2006 Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni –– Moscoviada; 2006 Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego – Manekin czyli Kochanek Hitlera; 2007 Teatr Lalki, Maski i Aktora Groteska w Krakowie – Być jak Pippi; 2007 Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. – Dziady. Zbliżenia; 2007 Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu – Kantata na cztery skrzydła; 2007 Teatr Polski w Warszawie – Bal u Salomona; 2007 Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. – Pokojówki, 2012 Teatr Studio w Berlinie –– Matka.
![]() |
Na wielkim ekranie |
Siedziałam, jak na szpilkach, czekając na moje zdjęcia. A potem Robert Kanaan zabrał mnie w świat zaczarowany. Byłam oszołomiona, zachwycona i szczęśliwa, bo nawet się nie spodziewałam, że tak świetnie to wypadnie. Na deser dostałam jeszcze od "mojego" kompozytora płytę z zapisem pokazu, a potem jeszcze autograf na płycie "Gaja" z muzyką skomponowaną przez Pana Roberta. Uściskaliśmy się i podziękowaliśmy sobie wzajemnie za miłą współpracę :-)
Najbardziej byłam i dotąd jestem zszokowana i zachwycona faktem, że ja, totalna amatorka, spotkałam się przynajmniej na chwilę z uznanym kompozytorem-zawodowcem i prawdziwym Artystą. Dziękuję Mu bardzo za piękną muzykę i niezapomniane chwile.
Czasem, aby dodać sobie dobrej energii, odtwarzam ten pokaz na komputerze i na kilka minut trafiam do innego, zaczarowanego świata... Zapraszam!
Dla zainteresowanych jeszcze kilka linków: strona Roberta Kanaana (polecam posłuchać muzyki); relacja Elżbiety Mierzyńskiej; podsumowanie imprezy na stronie CEiIK; galeria na stronie Olsztyn24
środa, 12 marca 2014
W brzozowym gaju
Dostałam nowy aparat! Cieszę się, jak dziecko :-) Nie przeraża mnie nawet fakt, że sporo nauki przede mną.
Dziś, korzystając z wiosennej pogody (choć na jeziorze ciągle lód) wybrałam się na autobusowy spacer, oczywiście z Debiśką. Pojechałyśmy nad Zatokę Miłą i piechotką wracałyśmy do domu, po drodze gapiąc się w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Cztery godziny łażenia przyniosło trochę materiału fotograficznego do weryfikacji ;-)
I na kawę zaszłyśmy...
Dziś, korzystając z wiosennej pogody (choć na jeziorze ciągle lód) wybrałam się na autobusowy spacer, oczywiście z Debiśką. Pojechałyśmy nad Zatokę Miłą i piechotką wracałyśmy do domu, po drodze gapiąc się w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Cztery godziny łażenia przyniosło trochę materiału fotograficznego do weryfikacji ;-)
* * *
I na kawę zaszłyśmy...
piątek, 7 marca 2014
Spacerkowanie
Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam z Kubisiem. Mama Kuby pracuje, a tata, który jest na urlopie tacierzyńskim, musiał wyjechać. Babciuję więc po kilka godzin dziennie. Kuba ma już siódmy miesiąc, ładnie siedzi, buszuje za zabawkami na macie na podłodze, śmiejemy się i rozrabiamy. Apetyt dopisuje. Mama karmi go piersią, a ja maminym mlekiem z butelki. Ostatnio Kubuś zajada też przetarte warzywa i to jest dopiero fascynujące, jak się obserwuje go, gdy ze smakiem zmiata z łyżeczki kolejne porcje przetartej marchewki, pietruszki czy cukinii.
Nieodłącznym elementem babciowania są też codzienne spacery z Kubisiem w wózku. Po kilkunastu minutach Kuba zasypia, a ja zwiedzam okolice. Chodzimy po Kolonii Mazurskiej - starym osiedlu domków jednorodzinnych, położonym na skraju miasta. Po kilku dniach zwiedzania znam już wszystkie uliczki, wiem, gdzie są równe chodniki, gdzie mieszkają przyjazne psy albo kolorowe koty. Widziałam w oknie klatkę z pomarańczowym kanarkiem, kury w zagrodach, kwitnące w trawie przebiśniegi, krokusy i jakieś ładne, żółte kwiatki, których nie znam.
Na dzisiejszym spacerze naliczyłam sześć spotkanych kotów (jeden calutki biały z czarnym ogonem ;-) Gapiłam się w niebo na przelatujące klucze gęsi i żurawi. Dwie godziny łażenia, więc człowiek ma okazję na spokojne myślenie i relaks. I żeby tylko ramiona tak nie bolały i kręgosłup nie doskwierał... ;-)
Nieodłącznym elementem babciowania są też codzienne spacery z Kubisiem w wózku. Po kilkunastu minutach Kuba zasypia, a ja zwiedzam okolice. Chodzimy po Kolonii Mazurskiej - starym osiedlu domków jednorodzinnych, położonym na skraju miasta. Po kilku dniach zwiedzania znam już wszystkie uliczki, wiem, gdzie są równe chodniki, gdzie mieszkają przyjazne psy albo kolorowe koty. Widziałam w oknie klatkę z pomarańczowym kanarkiem, kury w zagrodach, kwitnące w trawie przebiśniegi, krokusy i jakieś ładne, żółte kwiatki, których nie znam.
Na dzisiejszym spacerze naliczyłam sześć spotkanych kotów (jeden calutki biały z czarnym ogonem ;-) Gapiłam się w niebo na przelatujące klucze gęsi i żurawi. Dwie godziny łażenia, więc człowiek ma okazję na spokojne myślenie i relaks. I żeby tylko ramiona tak nie bolały i kręgosłup nie doskwierał... ;-)
niedziela, 2 marca 2014
Zamglona wycieczka
Od rana zimno i mglisto. Ruszyliśmy się jednak w poszukiwaniu zamglonych widoczków. Kierunek Pluski. Najpierw zajechaliśmy nad jezioro Łańskie. Ale szybko stamtąd uciekliśmy, bo znad jeziora skutego lodem, zaciągało przeraźliwe zimno. Potem pojechaliśmy do Orzechowa, wsi zagubionej wśród lasów. Zostawiliśmy auto na parkingu i poszliśmy w kierunku rzeki Marózki. Debiśka się wybiegała, a potem wytarzała w mchu i sosnowych igłach ;-)
Po powrocie do samochodu uznaliśmy, że należy się nam obiad i ruszyliśmy do Olsztynka. Wylądowaliśmy w końcu w zajeździe "Jagiełek", który od razu dostał od nas wielkiego plusa, bo nie było problemu, żeby wejść do środka z psem. Spałaszowaliśmy na spółkę ogromną porcję "Wilczego jadła", czyli smaczny placek ziemniaczany z gulaszem.
Wracaliśmy do domu oczywiście, nie najprostszą drogą, a przez Gągławki i Bartążek, gdzie jeszcze zdołałam wypatrzeć z samochodu ciekawe, warte sfotografowania widoczki.
Po powrocie do samochodu uznaliśmy, że należy się nam obiad i ruszyliśmy do Olsztynka. Wylądowaliśmy w końcu w zajeździe "Jagiełek", który od razu dostał od nas wielkiego plusa, bo nie było problemu, żeby wejść do środka z psem. Spałaszowaliśmy na spółkę ogromną porcję "Wilczego jadła", czyli smaczny placek ziemniaczany z gulaszem.
Wracaliśmy do domu oczywiście, nie najprostszą drogą, a przez Gągławki i Bartążek, gdzie jeszcze zdołałam wypatrzeć z samochodu ciekawe, warte sfotografowania widoczki.
![]() |
Jezioro, lód i mgła |
![]() |
Zatrzymaliśmy się, by sfotografować zamgloną aleję... |
![]() |
...a obok drogi na polu spacerował żuraw |
![]() |
Samotne drzewko |
![]() |
Pozostałości po rządowych ośrodkach nad Łańskim |
![]() |
Drugi brzeg |
![]() |
Idziemy do lasu |
![]() |
Marózka malowniczo płynie wśród drzew |
![]() |
Taką rodzinkę spotkaliśmy |
![]() |
Janusz taszczył statyw, więc trzeba było zrobić takie zdjęcie ;-) |
![]() |
Kościół w Orzechowie |
![]() |
W zaroślach |
![]() |
Sarenki na łące |
![]() |
Widoczek |
Subskrybuj:
Posty (Atom)