piątek, 11 maja 2012

Przed burzą

Poszłam dziś po południu na spotkanie z Krzysztofem Hołowczycem. Opowiadał o Dakarze. A kiedy już wracałam, na niebie odbywał się piękny spektakl niebieski. Wpadłam do domu, złapałam aparat, wypuściłam psa do ogrodu i pobiegłam chwytać ostatnie promienie słońca. A potem przyszła burza, pomruczała, leciutko pokropiła deszczem i sobie poszła...







8 komentarzy:

  1. o szczęściaro! Jak ja bym chciała burzę, tutaj to rzadkość, i jak grzmi i błyska to miasto wylega z domów żeby się zjawiskiem nacieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie wiem, nie wiem ;-) Ja nie przepadam...
      Usiłowałam wczoraj sfotografować pioruny, ale nic z tego nie wyszło. Muszę się lepiej teoretycznie przygotować przed kolejną burzą.
      Ale w sumie marna była, przeszła gdzieś bokiem, późnym wieczorem mocno polało, a teraz, rano chłodno, tylko 10 stopni.

      Usuń
  2. uwielbiam burzę, jej monumentalność i grozę, bo wtedy człowiek ma poczucie, że jet malutkim robaczkiem... i lubię zapach przyrody po burzy, deszczu, pozdrawiam Ewę. Leśniczy Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam leśniczego i dziękuję za pozdrowienia :-)

      Od razu się przyznam, że burzy się boję ;-( Ale doceniam jej potęgę i władzę nad ludzkim światem w chwili, gdy rządzi niebem nad nami.

      Usuń
  3. Chyba się postarzałam...Jeszcze ze dwa lata temu zazdrościłabym możliwości oglądania Hołka na żywo, a nie burzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam kiedyś byłem świadkiem pięknego spektaklu... mianowicie burzy bez deszczu. To była naprawdę potężna burza! Po prostu gapiłem się w niebo jak zaczarowany :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma jak burza z piorunami i .. śnieżycą! Raz złapała mnie na szlaku, było dojmująco (cokolwiek przez to byśmy nie rozumieli)
    A zdjęcia piękne wielce

    OdpowiedzUsuń