wtorek, 21 maja 2013

Taka sobie konewka i strachy na parapecie

Kupiłam wczoraj konewkę. Moja stara przecieka i przy podlewaniu tych kilku kwiatków w ogrodzie, muszę się sporo natrudzić, żeby nie oblać sobie nóg. Kupiłam więc w Agromie piękną zieloną konewkę. Na dodatek ciutkę mniejszą od starej, tak jak chciałam. Co prawda, Janusz przekonywał mnie jeszcze w sklepie, że większą można napełnić do połowy, żeby nie była ciężka, ale ja się uparłam przy tym modelu (?), który wybrałam. Zapłaciłam całe 9,50 PLN, nawet paragon schowałam, mając przebłysk myśli, że a nuż coś będzie nie tak... Chociaż, co może być nie tak w konewce? W ogrodzie napełniłam ją wodą i cała uradowana poszłam przetestować. I co, jakby coś słabo leci woda, ledwie ciurka... Eee, pewnie coś wpadło. Zaglądam, patrzę i co widzę? Tylko niewielka dziurka, a reszta zapchana tworzywem. Dziadostwo! Żeby kupić konewkę, którą nie można podlewać!? Czy jest coś prostszego od konewki?  Stare, byle jakie wtryskarki mają, zmonopolizowali rynek, wszędzie te same zielone konewki! - Janusz przemówił głosem rozsądku. I, jak na inżyniera mechanika przystało, wywiercił mi dziurę w wylewce konewki. Działa! Paragon wyrzuciłam ;-)


Konewka już naprawiona


Zaraz znowu będzie padać?


Debiśki legowisko letnie


A bzy pachną pięknie...

COŚ odwiedza mój parapet. Odwiedza nocą, gdy śpię na wyciągnięcie ręki, bo łóżko stoi prawie pod oknem, a okno często w nocy otwarte na oścież. Na sypialnianym parapecie mam ogródek. W długiej skrzynce rosną dwa krzaczki pomidorów i mają też rosnąć zioła. Jeden model pomidora to koralik, drugi - maskotka. W zeszłym roku siałam pomidory z nasion, zaowocowały w listopadzie ;-) W tym roku uznałam, że nie będę się kopać z koniem i kupiłam gotowe sadzonki. Musze jeszcze dosiać bazylię. Bazylię też kupiłam, ostatnią sadzonkę z targów ogrodniczych, wyszukaną i wystaną w długiej kolejce - posadziłam przy pomidorkach. Któregoś ranka zastałam przekopaną ziemię w doniczce, wysypaną na zewnątrz i podgryzione roślinki. Aaa! Wojna - może nie na śmierć i życie, bo żadnego stworzonka nie uśmiercę, ale niech się wynosi z mojego ogródeczka! W niedzielę rano wstałam, rzucam okiem na moje uprawy i co widzę: badylek! Po dorodnej bazylii został tylko marny badylek! Jak odstraszyć COSia? Wiatraczków się nie boi...


Po lewej maskotka, po prawej koralik


Już kwitną nieśmiało


To była bazylia!!!


Tytoń dla niepalących bardzo ładnie pachnący





8 komentarzy:

  1. Historia konewki - samo życia. Rozśmieszyła mnie męska logika - po co mała konewka, jeśli dużą można napełnić do połowy?!
    Ciekawe czy nakryjesz tego małego wandala....

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas się często zdarza, że Janusz kupuje coś, co potem trzeba jakoś reklamować. A tym razem padło na mnie i to z konewką. Uśmialiśmy się ;-)

    Czatuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy w tamtym roku były siane nasionka pomidora? może było już późno ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie za późno! Dlatego w tym roku już się nie bawiłam i kupiłam od razu sadzonki :-)

      Usuń
  4. Bo to ciurkonewka była :-))))

    Co do zeżartej bazylii... Ktoś tu sobie ostrzy zęby na sałatkę caprese ;-) Lepiej pilnuj pomidorków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, nie strasz! Pomidorów będę bronić, jak niepodległości! Chociaż jeszcze nie wiem, jak ;-)

      Usuń
  5. A może taką drucianą kratkę pomidorkom zafundować? Są takie niby - płotki do ogrodzenia kwiatka. Z zielonego drucika, w różne kształty wzorków. Prawie niewidoczne, takie delikatne.

    OdpowiedzUsuń