Mam tysiąc pięćset sto dziewięćset fotek balonów ;-) Potrzeba sporo czasu, żeby je ogarnąć. Dziś rano robiłam ostatnie, prosto z łóżka, przez okno. Balony poooleciały, mam nadzieję, że prędko nie wrócą ;-) Impreza była przednia, ale towarzyszące jej upały wygotowały ze mnie siły do życia...
Faaaajna fota...
OdpowiedzUsuńA jak mnie komary pożarły... ;-)
UsuńNo cóż czasami danina krwi jest nie do uniknięcia ;-)
UsuńSiedzę tak już z dziesięć minut u Ciebie i oglądam balony. Dla mnie to jest taki dobry omen - balon - jak widzę lecący, to wiem, że się coś dobrego zdarzy. A w tym roku nic, ani jednego, oprócz tych u Ciebie.
OdpowiedzUsuńKomarów nie zazdroszczę, bo sama jestem "lekko" uczulona na ugryzienia muszo-komarze i właśnie mam szlaban na ganianie po polach, bo mnie pożarło tak, że skończyło się lekami.
O, tu balonów mało. Mam duuużo więcej zdjęć ;-)))
UsuńMnie komary gryzą bardzo i nawet jak jest gdzieś jeden, jedyny, to na pewno mnie dopadnie. Na moje szczęście nie jestem uczulona, jeno podrapać się trochę muszę ;-)