niedziela, 29 lipca 2012

A wieczorem...

Mam tysiąc pięćset sto dziewięćset fotek balonów ;-) Potrzeba sporo czasu, żeby je ogarnąć. Dziś rano robiłam ostatnie, prosto z łóżka, przez okno. Balony poooleciały, mam nadzieję, że prędko nie wrócą ;-) Impreza była przednia, ale towarzyszące jej upały wygotowały ze mnie siły do życia...



5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A jak mnie komary pożarły... ;-)

      Usuń
    2. No cóż czasami danina krwi jest nie do uniknięcia ;-)

      Usuń
  2. Siedzę tak już z dziesięć minut u Ciebie i oglądam balony. Dla mnie to jest taki dobry omen - balon - jak widzę lecący, to wiem, że się coś dobrego zdarzy. A w tym roku nic, ani jednego, oprócz tych u Ciebie.
    Komarów nie zazdroszczę, bo sama jestem "lekko" uczulona na ugryzienia muszo-komarze i właśnie mam szlaban na ganianie po polach, bo mnie pożarło tak, że skończyło się lekami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tu balonów mało. Mam duuużo więcej zdjęć ;-)))

      Mnie komary gryzą bardzo i nawet jak jest gdzieś jeden, jedyny, to na pewno mnie dopadnie. Na moje szczęście nie jestem uczulona, jeno podrapać się trochę muszę ;-)

      Usuń