Z dzisiejszego wyjazdu na wieś został mi już tylko zapach dymu z ogniska we włosach i na ubraniu. Nienawidzę tego zapachu! Przy ognisku, owszem, ale później już nie :-(
Zanim więc pójdę do wanny, zamieszczę jeszcze kilka dzisiejszych impresji.
Nie zjedliśmy! Zostawiłam na łące, zresztą razem z drugą, jeszcze nierozwiniętą. Wiem, że są pyszne w panierce, ale na obiad była kiełbasa z ogniska ;-)
To prawda, na wszystkich grzybach trzeba się znać, bo nie warto ryzykować. Akurat kania wydaje mi się prosta do rozpoznania, ale jak się umie, to wszystko jest proste ;-)
Zjedliście tę kanię? Wiesz że je się smaży w panierce jak kotlety? Pyszne są!
OdpowiedzUsuńE.
Nie zjedliśmy! Zostawiłam na łące, zresztą razem z drugą, jeszcze nierozwiniętą.
OdpowiedzUsuńWiem, że są pyszne w panierce, ale na obiad była kiełbasa z ogniska ;-)
A my zostawiliśmy dorodnego (całego o dziwo!) maślaka w lesie nad Gimem :-)
OdpowiedzUsuńKotlet z kanii... oj tak!
Maślaki są najsmaczniejsze, ale jeden, to nawet do barszczu za mało ;-)
Usuńna kaniach to w ponoć trzeba się bardzo znać... ja, jako fanka grzybów, ale już tych przyniesionych z lasu, zawsze zdaję się w tej wiedzy na innych :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, na wszystkich grzybach trzeba się znać, bo nie warto ryzykować. Akurat kania wydaje mi się prosta do rozpoznania, ale jak się umie, to wszystko jest proste ;-)
Usuń