W sobotę byliśmy w kowieńskim ogrodzie botanicznym. Nie był to najlepszy dzień na zdjęcia, bo akurat niebo było zachmurzone, a słońca, jak na lekarstwo. Ustawiłam w aparacie wyższe ISO, żeby zdjęcia wyszły lepsze. I zaraz niedaleko wejścia zobaczyłam grzędy tulipanów i hiacyntów – chyba setki odmian, bogactwo kolorów, kształtów i zapachów. Rzuciłam się fotografować te cuda, a Janusz zadzwonił do Uli i powiedział jej, że „mamusia wygląda, jak dziecko wpuszczone do wielkiego sklepu z zabawkami‟ ;-)))
Miałam trochę wyrzutów sumienia, że odradziłam Januszowi wzięcie ze sobą jakiejś lektury na czas mojej niekończącej się sesji fotograficznej, ale, na szczęście, znalazł sobie rozwiązanie ;-)
Obeszliśmy wielki teren ogrodu, zajrzeliśmy do oranżerii i gdy powoli wracaliśmy do wyjścia, Janusz uznał, że pójdzie już do samochodu, a ja powoli dotrę do niego (bo wypatrzyłam jeszcze coś godnego uwiecznienia, oczywiście ;-)
Podeszłam do stawku z niewielką wysepką i nagle ujrzałam płynące zwierzątko! Piżmak! Sam piżmak, to może nic takiego zaskakującego, ale ten akurat osobnik płynął, trzymając w pyszczku łodyżkę z kwiatem mlecza!!! Mnie zamurowało i nie zdążyłam już uwiecznić tego obrazka, a piżmak dał nura do wody. Nie wspomnę już, że chwilę wcześniej zmniejszyłam ISO w aparacie, uznawszy, że wysoka wartość już mi się nie przyda... Świadomość, że oto umknęło mi ZDJĘCIE ŻYCIA zabolała mnie bardzo, aż mi się płakać chciało...
Zaczaiłam się przy brzegu, futrzak w końcu wypłynął z norki, ale szybko znowu zniknął pod wodą. Uznałam, że trudno liczyć, że powtórzy się sytuacja i pizmoszczur zapozuje elegancko. Cóż… żal mi okrutnie…
Zdjęcia piżmaka tylko dokumentacyjne, nic nie warte i marnej jakości. Ech, a mogło być tak pięknie…
![]() |
Widzicie tego mlecza? |
![]() |
Ech, nieostre - obiektyw nie wyrabia, na dodatek ISO malutkie... |
piżmak to nic - mlecz to nic ale płynący piżmak z mleczem w pyszczku to faktycznie coś!
OdpowiedzUsuńNo, po prostu niewiarygodne ;-) Zanim zrozumiałam, co widzę - już było za późno...
UsuńJednak coś się tam żółci na wodzie, ciekawe czy go zerwał z miłości do kwiatów?
OdpowiedzUsuńOdnośnie drugiej połowy, mój co prawda nie leży, ale siedzi rozparty na ławkach, i to z taką samą cierpliwością.
Połowy kwiatowe niesamowite.
Nie wiem jak się zmniejsza ISO i po co, ale pięknie ci wyszły korzenie w odbiciu wodnym. Ostatnio nie wywalam tzw. popsutych zdjęć, tylko je obrabiam i ciekawe abstrakcje się tworzą.
Pozdrówki
Ja też nie wiem, czy ten mlecz na sałatkę, czy może do wazonu albo na posłanie dla piżmiątek ;-)
UsuńCierpliwość mojego Męża jest wielka i niezmiennie jestem mu za to wdzięczna :-)
ISO odpowiada za czułość matrycy na światło; większe rekompensuje brak dobrego światła, aczkolwiek kosztem jakości. Ale gdybym go nie zmniejszyła do 200, to może ostre zdjęcia bym miała...
Na pewno nadarzy się jeszcze okazja ... Nie dziś, to jutro :) Wszak przepiękne zdjęcia kwiatów się udały :) Ja tak "poluję" na rusałkę żałobnika i wiem, że ... w końcu kiedyś się uda :) Pozdrawiam i gratuluję wyrozumiałości Panu Mężowi - szacunek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa pocieszenia :-)
UsuńJa też jestem optymistką i wierzę, że trafi się kolejna okazja na coś ciekawego i zaskakującego, i dlatego ciągle próbuję ;-)
A Mąż? Bez niego nic nie byłoby możliwe! :-)
Szczerze Ci współczuję, widać co widać,na żywo zobaczyłaś coś fajnego i niespotykanego i możesz o tym opowiadać.Ja miałam gorzej,bo jadąc na cmentarz nie zabrałam aparatu a tam uwijała się sroka rwąc i żółte mlecze i trawy i zanosząc gdzieś. Wyglądała niesamowicie z mleczami w dziobie..miałam przecież telefon.. Cóż pewnie znajdziesz jeszcze coś niezwykłego i zrobisz wspaniałe zdjęcie!
OdpowiedzUsuńO tak, fotograf zrozumie fotografa. Ale jakiś żal w sercu pozostaje ;-)
UsuńA sroki z mleczami też nie umiałabym odżałować...
Ale raj dla fotografów przyrody! A zdjęcia faktycznie szkoda. Ja kiedyś udałam się na spacer, początkowo miałam nie brać aparatu, ale myślę sobie "wezmę, może akurat coś godnego uwiecznienia będzie". Zabrałam nawet zapasową baterię. Kiedy trafiłam na fajne tereny, to się okazało, że zapomniałam o karcie SD :D.
OdpowiedzUsuńRaj zdecydowanie! Widziałam tam też ogromne pole z piwoniami i skwery z krzakami róż. Jak zakwitną, będzie jeszcze piękniej. Żałuję bardzo, że w Olsztynie nie ma ogrodu botanicznego...
UsuńChyba każdy fotografujący ma za sobą taki koszmar! ;-)))
Szkoda tego piżmaka-florysty. Dawniej widywałem je często nad Biebrzą, ale kiedy nastała epoka norki amerykańskiej, takie spotkania należą już do prawdziwej rzadkości.
OdpowiedzUsuńOj, szkoda, szkoda!
UsuńJa też ostatniego widziałam daaawno temu...
To musiał być widok! Juz te zdjęcia dają wyobrażenie o tym :)
OdpowiedzUsuńZa to zrobiłaś przepiękne zdjęcia kwiatów, aż dech zapierają!
To był klasyczny opad szczęki ;-)
UsuńA za pochwały dziękuję bardzo!
No szkoda, no...Ale nic to, pamiętaj, że codziennie masz szansę zrobić zdjęcie życia :). A tego piżmaka z mleczykiem w pamięci utrwal bo widok był na pewno niezapomniany...Też często bywam gapowata jeśli chodzi o zdjęcia, bo albo zawodzi mnie refleks albo kiepski wzrok. Albo brak aparatu :)
OdpowiedzUsuńTego się właśnie trzymam i staram się aparat zabierać wszędzie. Bez aparatu jakoś głupio się czuję :-)
UsuńMiałaś to samo co ja w ubiegłym roku na Suwalszczyźnie w Jeleniewie z perkozami dwuczubymi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Każdy fotografujący ma jakiś horror na swoim koncie ;-)))
UsuńPrzepiękne te kwiaty. Nie dziwię się, że tak Cię zafascynowały:)
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że tak krótko, ale Męża już mi było szkoda ;-)
Usuńdoczytuje zaległości. Buuuu...Szkoda zdjęcia...Zauważyłaś, że najlepsze obrazy pokazują się jak człek już zrezygnuje, poprzestawia albo wcale schowa aparat?
OdpowiedzUsuńNo, niestety, stale trzeba być czujnym! :-)
UsuńBiorąc pod uwagę, że piżmaka spotyka się bardzo rzadko, to zdjecie można uznać za całkiem dobre. Tak się jeszcze zastanawiam jaką przesłonę miałaś ustawioną, bo niska wartość iso przy dość dobrym zastanym świetle, powinno dać całkiem przyzwoity czas otwarcia migawki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sprawdziłam: f/8,0. Ale światło było marne, zwłaszcza dla mojego obiektywu 18-200/5,6 i wyszło jak wyszło. Fakt - piżmaka spotkałam kiedyś dawno, dawno temu, a ten mnie kompletnie zaskoczył i cieszę się, że go w ogóle zauważyłam :-)
Usuńoj jak pieknie tam mialas. nie ty jedna wpadasz w szal fotografowania.
OdpowiedzUsuńTulipany - MAMGIA. To moje ulubione kwiaty, Na mojej "liscie do zobaczenie" mam wypad do Holandii by nasycic oko tulipanami i zatonac w ich kolorkach. Moze kiedys spelnie to marzenie.
Piekne zdjecia, cudne kwiaty
a pizmak. hmmmm trafi sie inny :) moze nie z mleczem ale rownie ciekawy.
No to zycze wielkiego zyciowego PSTRYKA :)
pozdrawiam