czwartek, 2 czerwca 2011

Do trzech razy sztuka ;-)

Chciałabym podziękować wszystkim za komplementy w lisiej sprawie :-)

Nie zdziwicie się, że dziś również pojechałam na lisią łąkę. Nawet dwa razy!
Rano posiedziałam na mokrej trawie, słońce grzało niemiłosiernie. Skupiłam się dziś bardziej na obserwowaniu liskowego zachowania. Fotografowanie zeszło na plan dalszy. Lisia nora ma kilka wyjść, oddalonych od siebie mniej więcej 15-20 m. Jedno jest usytuowane na niewielkiej polance, pozbawionej wysokiej trawy. I ja trochę siedzę niedaleko jednej nory, schowana w lichym krzaczku, albo przenoszę się do tej nory na drugim końcu (tak to sobie wyobrażam), która ukryta jest w gęstej wysokiej trawie. Bo nie wiadomo, gdzie lisek się pokaże. Siedziałam więc, czułam, że trawa coraz bardziej mokra ;-) lisek wychylił się z nory, widział mnie na pewno, przyglądał się, trochę podchodził, by zaraz dać nura pod ziemię. W końcu się odważył i ruszył na zwiady dookoła jamy. Tak mniej więcej 5-7 m ode mnie. Potem czmychnął, aby po chwili wynurzyć się razem z braciszkiem. Kiedy znowu dały nura do dziury postanowiłam dać im spokój, zabrałam się i powoli wróciłam do samochodu.
Wieczorem pies domagał się spaceru. Janusz poszedł po pracy na rower, a my z Deberkiem pojechałyśmy na łąkę. Na szczęście to wielki obszar i można ominąć lisie okolice, spacerując z psem. Psica poganiała, wykapała się oczywiście w jeziorze i wracałyśmy do auta. Z daleka tylko widziałam, jak liski bawiły się, podskakiwały, mocowały ze sobą i hasały. No i jak nie pojechać tam znowu ;-)

Już zdążyły zakwitnąć

Siedzenie w trawie obfituje w ciekawe widoki ;-)

Można zobaczyć żuczka-akrobatę

I cierpliwość znowu nagrodzona :-)))


On jest mniejszy od kota!

A w drodze powrotnej trafiła się młodociana bogatka, trochę chyba nieuczesana ;-)

Nisko świecące wieczorne słońce maluje fajne cienie

Szpaki zbierające się na noclegowisko czyniły niemiłosierny hałas

Debra buszowała w trawie...

...ja również ;-)

Zgromadzenie nadzwyczajne

W kadr mi wlazła

2 komentarze:

  1. aura ma drażniąca cechę kładzenia mi się w kadrze podczas gdy robię makra - zazwyczaj jest to równoznaczne z wygnieceniem tego czemu robiłem zdjęcia. Nie pomagają perswazje ani klapsy.

    bogatka przystąpiła do punków ;-)

    a ta droga to czysta poezja dla wędrowca.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, tak! Debra, kiedy widzi, że przykucam, od razu do mnie podbiega. Nie przyjmuje do wiadomości, że wtedy powinna trzymać się z daleka. Też mi niejeden obiekt zdemolowała.
    Bogatka (czy bogatek raczej) była wielce zabawna. Wyleciała z żywopłotu za rodzicem, siadła na drzewku i głośno nawoływała, że jest głodna ;-)
    A droga? Oj, tak! Poszłoby się przed siebie...

    OdpowiedzUsuń